środa, 5 lutego 2014

rozdział drugi, czyli bolesne retrospekcje

        Ta cisza zaczynała go przytłaczać. Przygniatała go, otulała coraz ciaśniej, momentami powodując, że miał wrażenie, że się dusi. Nerwowo przemierzał swój pokój wzdłuż. Cisza wcale mu nie pomagała, wręcz przeciwnie – odzywały się wtedy wyrzuty. Skrzywił się, czując bliżej nieokreślony ucisk w klatce piersiowej. Świadomość tego, co powiedział kilka godzin wcześniej przeraziła go szczerze.
Przecież ją, Zarę, kochał od kilku bardzo długich lat i nigdy, przenigdy nie chciał jej skrzywdzić ani urazić. Nigdy. Obiecywał to sobie, gdy wkładał na jej palec pierścionek zaręczynowy. Poczuł, jak łzy napływają mu do oczu.
Przez te kilkanaście słów znienawidził siebie do granic możliwości. Usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w dłoniach. Po jego policzkach popłynęły pojedyncze łzy.
Marzył, by teraz koło niego była Zara, żeby zaśmiała się perliście, otarła kciukiem łzy i powiedziała, „żeby przestał się mazać, bo chłopaki nie płaczą”. Ale nie, tak już nigdy nie będzie. Nie zasługiwał na litość, nawet na na odrobinę litości. Wyszeptał w otaczającą go pustkę nic nie znaczące „Przepraszam, Zara”.
W przypływie wściekłości uderzył ręką w ścianę. Tępy ból rozszedł się po jego ciele. Zawył żałośnie, powoli zginając i prostując palce.
Drzwi do jego pokoju ostrożnie się otworzyły. Do środka wpadła smuga światła i delikatnie rozproszyła panującą w nim ciemność.
- Idź, zjedz kolację, a ja wychodzę. - powiedziała spokojnie Lana.
- Gdzie? - wychrypiał, a Lanę żal ścisnął za serce. Znowu,
- Muszę się przejść... pewnie do Clary. - wyjaśniła i delikatnie zamknęła drzwi. Po chwili usłyszał ciche trzaśnięcie drzwiami.

         Nieśmiało tlące się światło w jej pokoju już od dłuższego czasu przykuwało jego uwagę, aż w końcu podniósł się z fotela i bezpardonowo wkroczył do jej pokoju. Zanim zgasił lampkę stojącą na biurku, zauważył leżące na podłodze kartki. Schylił się, by je podnieść.
Normalnie nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobił, ale wtedy akurat nie ręczył za siebie.
Pierwsza z nich wyglądała na dosyć zniszczoną.
Zerknął na nią tylko przelotem, ale po chwili dokładniej przeczytał pierwsze zdanie. I nie wierzył w to, co widział.
Wiesz, co to znaczy być zbyt pięknym? Nie? To dobrze, uwierz mi, nie chcesz wiedzieć,
jak to jest. To koszmar. Odkąd skończyłam lat 15, nie mogłam dać sobie rady z falą
nieznośnych i dziecinnych chłopaków, dla których liczył się tylko wygląd. A jako że ja
byłam jedną z niewielu dziewczyn, które nie wyglądały jak deski prosto z tartaka, to nie
miałam za bardzo komu się wyżalić. Dziewczyny, które mogłyby mnie zrozumieć, były starsze,
dlatego siedziałam cicho i płakałam po nocach, nie radząc sobie z nimi wszystkimi.
Miałam nad nimi taką przewagę, że młodociani podrywacze nie spodziewali się siły
tkwiącej za wizerunkiem ślicznej i uroczej istotki. Pacnęłam raz i drugi, i na jakiś
czas miałam spokój. Do czasu. Do czasu...
W wieku lat siedemnastu straciłam resztki szacunku do samej siebie. Przez przypadek
trafiłam na trafiłam na starszego i dużo silniejszego ode mnie chłopaka. Kiedy
mu się postawiłam, uderzył mnie. Raz. I to wystarczyło, bym straciła przytomność i przez
kilka dni leżała w szpitalu. A kiedy wróciłam do domu, spakowałam torbę i uciekłam,
zostawiając jedynie kartkę z przeprosinami. I choć nikt w to pewnie nie uwierzy,
ale nigdy i nikomu nie pozwoliłam się dotknąć. Nie byłam tym kimś, za kogo
mnie uważano.
          Podłoga lekko skrzypnęła i wzrok znad kartki przeniósł na zatrważająco bladą twarzyczkę Lany, która pojawiła się w drzwiach dosyć niespodziewanie. Jej usta delikatnie drżały, nie mogła wypowiedzieć słowa. W oczach zobaczył jedynie histeryczny strach, przerażenie.
- Lana... - wychrypiał. Miał nieodgadniony wyraz twarzy.
Dziewczyna cofnęła się o krok. Kiedy on podszedł bliżej, ona stawiała krok w tył, aż natknęła się na ścianę.
Mimowolnie się rozpłakała. Znów była zranioną siedemnastoletnią Laną Zelijman, która uciekała przed przeszłością.
Liczyła, że Jurij podejdzie do niej i wytrze troskliwie łzy z jej policzków. Nie chciała przecież wiele, jedynie odrobiny zainteresowania.
Nic jednak takiego nie nastąpiło. Tepes, wciąż zszokowany, wyszedł bez słowa z jej pokoju. Lana osunęła się na kolana, żałośnie zawodząc.
Zdecydowanie łatwiej jej było, gdy o tym wszystkim nie wiedział.

          Nie mogła się podnieść. A może nie chciała? Obojętność młodego Tepesa zadała jej niemal fizyczny ból, aż się skuliła. Jeszcze kilka godzin wcześniej nic by jej to nie przeszkadzało, a nawet cieszyło. Ale teraz potrzebowała wsparcia. Cienia zainteresowania.
Za to wszystko, co mu dawała każdego dnia, nie usłyszała nawet dobrego słowa.
Dźwignęła się z kolan do góry z wielkim trudem. Przytrzymując się ściany, by nie upaść, dotarła powoli do salonu. Położyła się. Nie płakała, nie miała siły.
Zasnęła.
Czekała ją jedna z najgorszych możliwych walk, walka ze samą sobą i tym wszystkim, co już dawno w sobie ukoiła. Paranoja... strach?
           Gdy było już późno, bardzo późno, Jurij wyjrzał ze swojego pokoju, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zmartwiła go cisza, która znów zapanowała w mieszkaniu.
Kiedy zobaczył, że Lana śpi, przykrył ją kocem i zrobił coś, czego ni odważyłby się zrobić nigdy wcześniej. Pogładził palcami jej gładki policzek z dawką pewnego rozrzewnienia.
Po raz pierwszy dostrzegł w niej bezbronną dziewczynę; taką, jaką była naprawdę.

          Następnego dnia, gdy oboje już wstali, a było to około godziny dziesiątej, spotkali się w kuchni, zupełnie milczący. Nie było w tym nic dziwnego, ale teraz oboje mieli coś do ukrycia. Jako pierwsza ciszę przerwała Lana. Nienaturalnie blada, mierzyła Jurija wypłoszonym wzrokiem.
- To co się wczoraj stało... to była chwila słabości. - wyjaśniła, nieśmiało spoglądając na niego.
- Rozumiem. - powiedział beznamiętnie Jurij. - Długo jeszcze będziesz tak na mnie patrzeć tymi swoimi niebieskimi oczami? Musisz się streszczać, jeżeli nie chcesz spóźnić się na zajęcia. - przypomniał. Lana wyminęła go bez słowa.
Czyli powoli wszystko wracało do normy.
Wiedział, jak ją poirytować i perfidnie wykorzystywał przeciwko niej, choć już nie tak złośliwie, jak kiedyś miał to w zwyczaju.

Złagodniał?
_____________________________________________________________________________
To wszystko jest przerysowane i przesłodzone, prawda?

9 komentarzy:

  1. nic nie jest przerysowane i przesłodzone!
    Nadrobiłam poprzedni odcinek, gdyż gdzies mi minął ale ... wiesz co? Boli MNIE to, że Jurij się tak zachowuje. Wykreowałaś go na takiego znieczulonego, okropnego i ...człowieka bez serca, tak. o to chodziło. Szkoda mi Leny. Nieco, że ucieka przed przeszłością, to jeszcze Jurij musi ją dobijać, to straszne ;c to okropne.
    Nie mogłam sie oderwać od czytania, lubię Twój styl... :D
    Mam nadzieję, że Jurij się zmieni. Złagodnieje, zaczną ze sobą normalnie gadać, a nie albo milczeć albo dogryzać. Ona na to nie zasługuje!
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że mnie tu zaprosiłaś :)
    Przede wszystkim jest tutaj tak...lekko, przyjemnie graficznie i stylistycznie. Nic nie jest przerysowane, ani tym bardziej przesłodzone. Jest inaczej. Nie ma miłosnej historyjki, jest problem, z którym muszą sobie poradzić. I to z pewnością będzie ciekawe, zważywszy na przeszłość, a ja będę czytać, bo bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Świetny rozdział, cudne opowiadanie. Bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Ciekawa historia i w ogóle wszystko jest tutaj przemyślane. Już mi się podoba. Nie ładnie ze strony Jurija, że wszedł do pokoju Lany.. I czy on serca nie ma? Dziewczyna w takim stanie, a on ani jej nie przytulił, ani nic. Jak tak można.. No bezczelność. Co nie zmienia faktu, że i tak bardzo mi się podoba.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://another-story-about-peter-prevc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest po prostu piękne *-*
    Każda dziewczyna chyba w życiu ma taki czas, w którym jest załamana i za żadne skarby nie chce się podnieść.
    Ja miałam, ale na szczęście wszystko jest teraz inne :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, napisałam komentarz, a potem przez przypadek na jego miejsce wkleiłam inny. Takie rzeczy to tylko ja. No naprawdę.
    Więc jeszcze raz. Chciałam ci powiedzieć, że przede wszystkim to nie jest takie czarno na białym. Z każdym kolejnym rozdziałem odnajdujemy kolejny kawałek układanki i dowiadujemy się o nich coraz więcej. A tym razem taki kawałek znalazł też Jurij. Ale chyba nie powinien. Po co on wszedł do tego pokoju? Lana jest teraz chyba jeszcze bardziej skrępowana niż wcześniej. A on dla niej wciąż wredny. Chociaż może rzeczywiście trochę mniej? Może rzeczywiście złagodniał...
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Do idealnego przyjaciela mu daleko, ale przynajmniej powoli, bardzo powoli okazuje jakiekolwiek oznaki pozytywnych uczuć wobec niej. Może będzie już tylko lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajne opowiadania, przyjemnie się czyta :)
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jurij mistrzem delikatności i zrozumienia nie jest, ale cóż. nie wymagajmy zbyt wiele.
    Czy złagodniał? Nie wiem. Może ociupinkę.
    Co nie zmienia faktu, że mógł się wykazać nieco większym zaangażowaniem i ją wtedy przytulić. Nie do końca rozumiem te relacje między nimi, ale.. wszystko w swoim czasie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń