Ta cisza zaczynała go
przytłaczać. Przygniatała go, otulała coraz ciaśniej, momentami
powodując, że miał wrażenie, że się dusi. Nerwowo przemierzał
swój pokój wzdłuż. Cisza wcale mu nie pomagała, wręcz
przeciwnie – odzywały się wtedy wyrzuty. Skrzywił się, czując
bliżej nieokreślony ucisk w klatce piersiowej. Świadomość tego,
co powiedział kilka godzin wcześniej przeraziła go szczerze.
Przecież ją, Zarę,
kochał od kilku bardzo długich lat i nigdy, przenigdy nie chciał
jej skrzywdzić ani urazić. Nigdy. Obiecywał to sobie, gdy wkładał
na jej palec pierścionek zaręczynowy. Poczuł, jak łzy napływają
mu do oczu.
Przez te kilkanaście
słów znienawidził siebie do granic możliwości. Usiadł na brzegu
łóżka i schował twarz w dłoniach. Po jego policzkach popłynęły
pojedyncze łzy.
Marzył, by teraz koło
niego była Zara, żeby zaśmiała się perliście, otarła kciukiem
łzy i powiedziała, „żeby przestał się mazać, bo chłopaki nie
płaczą”. Ale nie, tak już nigdy nie będzie. Nie zasługiwał na
litość, nawet na na odrobinę litości. Wyszeptał w otaczającą
go pustkę nic nie znaczące „Przepraszam, Zara”.
W przypływie
wściekłości uderzył ręką w ścianę. Tępy ból rozszedł się
po jego ciele. Zawył żałośnie, powoli zginając i prostując
palce.
Drzwi do jego pokoju
ostrożnie się otworzyły. Do środka wpadła smuga światła i
delikatnie rozproszyła panującą w nim ciemność.
- Idź, zjedz kolację,
a ja wychodzę. - powiedziała spokojnie Lana.
- Gdzie? - wychrypiał,
a Lanę żal ścisnął za serce. Znowu,
- Muszę się
przejść... pewnie do Clary. - wyjaśniła i delikatnie zamknęła
drzwi. Po chwili usłyszał ciche trzaśnięcie drzwiami.
Nieśmiało tlące się
światło w jej pokoju już od dłuższego czasu przykuwało jego
uwagę, aż w końcu podniósł się z fotela i bezpardonowo wkroczył
do jej pokoju. Zanim zgasił lampkę stojącą na biurku, zauważył
leżące na podłodze kartki. Schylił się, by je podnieść.
Normalnie nigdy w życiu
by czegoś takiego nie zrobił, ale wtedy akurat nie ręczył za
siebie.
Pierwsza z nich
wyglądała na dosyć zniszczoną.
Zerknął na nią tylko
przelotem, ale po chwili dokładniej przeczytał pierwsze zdanie. I
nie wierzył w to, co widział.
Wiesz,
co to znaczy być zbyt pięknym? Nie? To dobrze, uwierz mi, nie
chcesz wiedzieć,
jak to
jest. To koszmar. Odkąd skończyłam lat 15, nie mogłam dać sobie
rady z falą
nieznośnych
i dziecinnych chłopaków, dla których liczył się tylko wygląd. A
jako że ja
byłam
jedną z niewielu dziewczyn, które nie wyglądały jak deski prosto
z tartaka, to nie
miałam
za bardzo komu się wyżalić. Dziewczyny, które mogłyby mnie
zrozumieć, były starsze,
dlatego
siedziałam cicho i płakałam po nocach, nie radząc sobie z nimi
wszystkimi.
Miałam
nad nimi taką przewagę, że młodociani podrywacze nie spodziewali
się siły
tkwiącej
za wizerunkiem ślicznej i uroczej istotki. Pacnęłam raz i drugi, i
na jakiś
czas
miałam spokój. Do czasu. Do czasu...
W wieku
lat siedemnastu straciłam resztki szacunku do samej siebie. Przez
przypadek
trafiłam
na trafiłam na starszego i dużo silniejszego ode mnie chłopaka.
Kiedy
mu się
postawiłam, uderzył mnie. Raz. I to wystarczyło, bym straciła
przytomność i przez
kilka
dni leżała w szpitalu. A kiedy wróciłam do domu, spakowałam
torbę i uciekłam,
zostawiając
jedynie kartkę z przeprosinami. I choć nikt w to pewnie nie
uwierzy,
ale
nigdy i nikomu nie pozwoliłam się dotknąć. Nie byłam tym kimś,
za kogo
mnie
uważano.
Podłoga
lekko skrzypnęła i wzrok znad kartki przeniósł na zatrważająco
bladą twarzyczkę Lany, która pojawiła się w drzwiach dosyć
niespodziewanie. Jej usta delikatnie drżały, nie mogła
wypowiedzieć słowa. W oczach zobaczył jedynie histeryczny strach,
przerażenie.
-
Lana... - wychrypiał. Miał nieodgadniony wyraz twarzy.
Dziewczyna
cofnęła się o krok. Kiedy on podszedł bliżej, ona stawiała krok
w tył, aż natknęła się na ścianę.
Mimowolnie
się rozpłakała. Znów była zranioną siedemnastoletnią Laną
Zelijman, która uciekała przed przeszłością.
Liczyła,
że Jurij podejdzie do niej i wytrze troskliwie łzy z jej policzków.
Nie chciała przecież wiele, jedynie odrobiny zainteresowania.
Nic
jednak takiego nie nastąpiło. Tepes, wciąż zszokowany, wyszedł
bez słowa z jej pokoju. Lana osunęła się na kolana, żałośnie
zawodząc.
Zdecydowanie
łatwiej jej było, gdy o tym wszystkim nie wiedział.
Nie
mogła się podnieść. A może nie chciała? Obojętność młodego
Tepesa zadała jej niemal fizyczny ból, aż się skuliła. Jeszcze
kilka godzin wcześniej nic by jej to nie przeszkadzało, a nawet
cieszyło. Ale teraz potrzebowała wsparcia. Cienia zainteresowania.
Za
to wszystko, co mu dawała każdego dnia, nie usłyszała nawet
dobrego słowa.
Dźwignęła
się z kolan do góry z wielkim trudem. Przytrzymując się ściany,
by nie upaść, dotarła powoli do salonu. Położyła się. Nie
płakała, nie miała siły.
Zasnęła.
Czekała
ją jedna z najgorszych możliwych walk, walka ze samą sobą i tym
wszystkim, co już dawno w sobie ukoiła. Paranoja...
strach?
Gdy
było już późno, bardzo późno, Jurij wyjrzał ze swojego pokoju,
by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zmartwiła go cisza, która
znów zapanowała w mieszkaniu.
Kiedy
zobaczył, że Lana śpi, przykrył ją kocem i zrobił coś, czego
ni odważyłby się zrobić nigdy wcześniej. Pogładził palcami jej
gładki policzek z dawką pewnego rozrzewnienia.
Po
raz pierwszy dostrzegł w niej bezbronną dziewczynę; taką, jaką
była naprawdę.
Następnego
dnia, gdy oboje już wstali, a było to około godziny dziesiątej,
spotkali się w kuchni, zupełnie milczący. Nie było w tym nic
dziwnego, ale teraz oboje mieli coś do ukrycia. Jako pierwsza ciszę
przerwała Lana. Nienaturalnie blada, mierzyła Jurija wypłoszonym
wzrokiem.
-
To co się wczoraj stało... to była chwila słabości. - wyjaśniła,
nieśmiało spoglądając na niego.
-
Rozumiem. - powiedział beznamiętnie Jurij. - Długo jeszcze
będziesz tak na mnie patrzeć tymi swoimi niebieskimi oczami? Musisz
się streszczać, jeżeli nie chcesz spóźnić się na zajęcia. -
przypomniał. Lana wyminęła go bez słowa.
Czyli
powoli wszystko wracało do normy.
Wiedział,
jak ją poirytować i perfidnie wykorzystywał przeciwko niej, choć
już nie tak złośliwie, jak kiedyś miał to w zwyczaju.
Złagodniał?
_____________________________________________________________________________
To wszystko jest przerysowane i przesłodzone, prawda?
nic nie jest przerysowane i przesłodzone!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam poprzedni odcinek, gdyż gdzies mi minął ale ... wiesz co? Boli MNIE to, że Jurij się tak zachowuje. Wykreowałaś go na takiego znieczulonego, okropnego i ...człowieka bez serca, tak. o to chodziło. Szkoda mi Leny. Nieco, że ucieka przed przeszłością, to jeszcze Jurij musi ją dobijać, to straszne ;c to okropne.
Nie mogłam sie oderwać od czytania, lubię Twój styl... :D
Mam nadzieję, że Jurij się zmieni. Złagodnieje, zaczną ze sobą normalnie gadać, a nie albo milczeć albo dogryzać. Ona na to nie zasługuje!
Czekam na nowość :*
Bardzo się cieszę, że mnie tu zaprosiłaś :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim jest tutaj tak...lekko, przyjemnie graficznie i stylistycznie. Nic nie jest przerysowane, ani tym bardziej przesłodzone. Jest inaczej. Nie ma miłosnej historyjki, jest problem, z którym muszą sobie poradzić. I to z pewnością będzie ciekawe, zważywszy na przeszłość, a ja będę czytać, bo bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam :*
Hej. Świetny rozdział, cudne opowiadanie. Bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Ciekawa historia i w ogóle wszystko jest tutaj przemyślane. Już mi się podoba. Nie ładnie ze strony Jurija, że wszedł do pokoju Lany.. I czy on serca nie ma? Dziewczyna w takim stanie, a on ani jej nie przytulił, ani nic. Jak tak można.. No bezczelność. Co nie zmienia faktu, że i tak bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://another-story-about-peter-prevc.blogspot.com/
To jest po prostu piękne *-*
OdpowiedzUsuńKażda dziewczyna chyba w życiu ma taki czas, w którym jest załamana i za żadne skarby nie chce się podnieść.
Ja miałam, ale na szczęście wszystko jest teraz inne :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki kochana ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurde, napisałam komentarz, a potem przez przypadek na jego miejsce wkleiłam inny. Takie rzeczy to tylko ja. No naprawdę.
OdpowiedzUsuńWięc jeszcze raz. Chciałam ci powiedzieć, że przede wszystkim to nie jest takie czarno na białym. Z każdym kolejnym rozdziałem odnajdujemy kolejny kawałek układanki i dowiadujemy się o nich coraz więcej. A tym razem taki kawałek znalazł też Jurij. Ale chyba nie powinien. Po co on wszedł do tego pokoju? Lana jest teraz chyba jeszcze bardziej skrępowana niż wcześniej. A on dla niej wciąż wredny. Chociaż może rzeczywiście trochę mniej? Może rzeczywiście złagodniał...
buziaki :*
Do idealnego przyjaciela mu daleko, ale przynajmniej powoli, bardzo powoli okazuje jakiekolwiek oznaki pozytywnych uczuć wobec niej. Może będzie już tylko lepiej?
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadania, przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam :*
Jurij mistrzem delikatności i zrozumienia nie jest, ale cóż. nie wymagajmy zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńCzy złagodniał? Nie wiem. Może ociupinkę.
Co nie zmienia faktu, że mógł się wykazać nieco większym zaangażowaniem i ją wtedy przytulić. Nie do końca rozumiem te relacje między nimi, ale.. wszystko w swoim czasie.
Pozdrawiam :)