Ktoś, kto
przechodziłby właśnie korytarzem na tamtym piętrze, zatrzymałby
się obok tamtego mieszkania, a może i nawet niegrzecznie pochylił
się w stronę drzwi, by usłyszeć kawałek rozmowy, mocno by się
rozczarował. Nie usłyszałby nic i poszedłby przed siebie z
przekonaniem, że mieszkanie jest puste.
A przecież było w nim
dwoje ludzi, tak blisko siebie, a którzy nie odzywali się do siebie
słowem. Siedzieli razem przy jednym stole, jedli śniadanie, ale nic
nie było takie, na jakie wyglądało. Nie obdarzyli się nawet
jednym serdecznym spojrzeniem. Atmosfera gęstniała z minuty na
minutę i kwestią czasu była kolejna awantura. Dlatego milczeli,
siedzieli niemalże nieruchomo nie spoglądając nawet na siebie, by
przez nieostrożnych gest nie przelać czary goryczy.
Jedynie dobry
obserwator dostrzegłby, jak bardzo przygięci do ziemi są smutkiem,
a ich oczy są pełne cierpienia, ale baz cienia wzajemnego
współczucia, bo przecież oboje stracili tak wiele w jednej osobie.
Bez grama empatii, za to pełne jawnej niechęci i nienawiści.
Oboje byli pogrążeni
we własnych, milczeli, pustym wzrokiem lustrując ściany. Ktoś
zbiegał po schodach, a jego rozmowa przez telefon niosła się echem
przez korytarze. Było tak cicho, że Lana bez problemu usłyszała i
rozróżniła słowa wypowiedziane przez sąsiada z piętra wyżej.
Czuła, że nie powinna była tego słuchać i starała się wyrzucić
z pamięci ten kawałek konwersacji, choć nie zapamiętała z niego
nic. W głowie miała zupełną pustkę. Stan, którego nie cierpiała
z całego serca.
Zebrała talerze ze
stołu i wstawiła je do zmywarki. Spojrzała przelotem na Jurija. Na
jego twarzy nie było widać żadnych emocji, był niemal jak Janne
Ahonen.
Udawał. Aktorzył.
Przybrał maskę obojętności i bardzo chciał wszystkim udowodnić,
że jest silny sobie radzi.
Cierpiał. Wyniszczał
się od środka z dziecinną wiarą, że ona tego nie widzi. A
widziała to, ale z trudem powstrzymywała się od troski, której
ewidentnie potrzebował. Jeden nieprzemyślany gest mógłby
zniszczyć to, co zdążyli osiągnąć. Niełatwy kompromis,
okupowany krzykami, trzaskaniem drzwiami, potłuczonym wazonem i
pukaniem kijem od szczotki w ściany – sąsiedzi na początku mieli
dość, ale z czasem się przyzwyczaili.
Wszyscy przywykli do
nowej sytuacji, poza nimi, oczywiście. Wciąż żywili do siebie
urazę.
Czasem Lana
zastanawiała się, czemu on tak bardzo ją nienawidzi i czemu ona
tak bardzo złagodniała względem niego. Po tym, co nieraz słyszała
od niego po swoim adresem, nie zasługiwał na to, co mu
ofiarowywała.
Nie zasługiwał na te
wszystkie drobne bezinteresowne gesty, na ciszę, którą – mimo
wszystko - starała się mu zapewnić.
Lana była zbyt dobra i
litościwa od samego początku. Względem wszystkich, nie tylko
młodego Tepesa. Jeden jedyny raz postawiła się wszystkim i przez
to teraz była, gdzie była i mieszkała, z kim mieszkała. Odgarnęła
włosy, które opadły na jej czoło. Stanęła przy oknie z kubkiem
gorącej herbaty w dłoniach i przyglądała się zaspanemu miastu.
Nie zauważyła, że
Jurij przygląda się jej od dłuższego czasu. W myślach liczył
godziny, odkąd nie odzywali się do siebie, i zaskoczeniem odkrył,
że to już 17 godzin absolutnej ciszy. Faktem było to, że ostatnio
znów się pokłócili, ale i tak ten wynik go zaskoczył.
Kiedyś Lana była
rozgadaną, pyskatą i energiczną dziewczyną. Teraz, odkąd razem
mieszkali, zauważył, że Zelijman ma stały, utarty plan dnia. Tego
dnia akurat wszystko robiła z pewną dawką rozrzewnienia i
melancholii, co z pewnością było odmiennością w jej
automatycznym sposobie bycia.
Po chwili znów
przeszła obok niego bez najmniejszego cienia emocji. I, starym
zwyczajem, zaczęła czesać swoje długie włosy. Potem patrzył,
jak zaplata je w warkocza. Powoli, starannej niż zwykle. Dostrzegł
w jej nerwowych ruchach dawkę agresji.
- Przy Zarze też byłaś
taka nudna i powtarzalna? - zapytał nagle. Lana znieruchomiała, a
jej palce zacisnęły się mocniej na szczotce do włosów, aż
zbielały jej knykcie.
- Czy to coś złego? -
odpowiedziała pytaniem na pytanie, odwracając się powoli. - Nie,
nie zawsze taka byłam. - dodała po chwili.
- Do tej pory nie
potrafię zrozumieć jej decyzji... zawsze miała w sobie tyle
ambicji... a wolała przyjaźnić się z odrzutkami społecznymi niż
z kimś na jej poziomie. - stwierdził, a Lana podniosła się
gwałtownie.
Wtedy zrozumiał, że
popełnił duży błąd.
- Możesz mnie obrażać,
ale nie masz prawa źle o niej mówić! Trafiła ci się
najcudowniejsza z możliwych dziewczyn, a teraz mówisz, jakby Zara
nic dla ciebie nie znaczyła. Jak możesz?! - krzyknęła
rozpaczliwie i uciekła do swojego pokoju, zamykając drzwi
trzaśnięciem.
Na sąsiadach przestało
to już robić wrażenie, nie było dnia, w którym duet
Zelijman&Tepes nie trzaskaliby drzwiami.
____________________________________________________________________________
No i mamy rozdział pierwszy. Jak się Wam podoba? Słoweńcy to bardzo miła odmiana dla mnie, bo już troszeczkę mam dość wałkowania historii o Polakach i Austriakach, ale Wasze oczywiście będę czytać.
Maciejkę też będę pisać, jakby co.
Do napisania ;)
Trzymajcie się ;)
Cudo! Coś zupełnie nowego i tak innego w porównaniu do historii, na które natykałam się do tej pory.
OdpowiedzUsuńChyba czas najwyższy, żeby nauczyli się jakoś ze sobą żyć. Przecież zawsze mogą być dla siebie wsparciem zamiast się niszczyć.
Jakie piękne *-*
OdpowiedzUsuńMuszą jakoś w końcu zacząć się znosić :D
Czekam na kolejny ;*
Matko. Piękny ten rozdział, ach! Mało dialogów, prawie wcale, ale za to jakie świetne opisy, rozmyślenia bohaterów. No po prostu CUDOWNIE ci wyszedł ten rozdział. A to dopiero początek, ciekawe co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńEhh, Jurij naprawdę przesadził. Ciekawe czy uda im się nawiązać jakąś małą nić porozumienia.
:**
Piękne! Kocham! Boże *___*
OdpowiedzUsuńSłoweńcy to po Polakach moja ulubiona reprezentacja ! :)
Oni muszą nauczyć się ze sobą żyć. Jednak ktoś się czubi ten się lubi ! :D
Pozdrawiam i czekam na następny
Mam nadzieje , że mnie o nim poinformujesz ;)
Zapraszam na nowy rozdział :)
stray-from-love.blogspot.com/
Oraz na nowe opowiadanie :)
http://pusta-obietnica.blogspot.com/
Powiew świeżości, a tego potrzebowałam! Jest Jurij i jakaś trudna, ciężka sytuacja. Bardzo mi się podoba ten rozdział i jestem pod wrażeniem. Czekam na kolejny, bo w analizy zagłębiać się będę później, gdy przybędzie treści :) Pozdrawiam i trzymam kciuki za to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauważyłam, że w bohaterach przy Zarze jest też data śmierci. A przecież tyle razy tam zaglądałam.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony co się dziwić, skoro gapiłam się głównie na Tepesa :p
Czyli tak.... Podzieliła ich śmierć wspólnej przyjaciółki, tak? A właściwie dla Jurija była to chyba więcej niż przyjaciółka. I teraz ich relacje są - delikatnie mówiąc - trudne.
Tylko dlaczego oni mieszkają razem? Czyżby jakaś wspólna kawalerka z czasów, gdy wszystko było jeszcze łatwiejsze i bardziej normalne niż teraz?
Czekam na kolejny!
buziaki :*
Rewelacja, dziewczyno!
OdpowiedzUsuńA relacje między tą dwójką bohaterów są bardzo... trudne - a to mało powiedziane. Skoro wszystko doszło już do tego stopnia, że sąsiedzi nawet przestali zwracać uwagę, to nie jest dobrze. To zmierza w złą stronę.
Stara Zary odbiła się na każdym z nich. Tylko każdy przeżywa traumatyczne wydarzenie na swój sposób.
Ech, ciężko.